Rozdrapywanie starych ran: Katyń w oczach
wrogów Imperium Obłudy
Izrael Szamir (Tel Aviv) i Marek Głogoczowski (Kraków)
Warto znać i pamiętać historię, ale często lepiej umieć ją
zapominać. W historii bowiem można znaleźć tyle okropności, że może się
odechcieć żyć. Na każdy naród, na każde państwo można zebrać takie dossier,
że będziemy się dziwić, dlaczego ziemia jeszcze nosi te potwory? Historia to
niebezpieczna broń i o tym dobrze wiedzą także na Zachodzie, gdzie w ciągu
ostatnich dziesięcioleci stworzono propagandową superbroń: jest to informacyjne
monstrum, obejmujące setki gazet i sieci telewizyjnych. To monstrum jest w
stanie wyrwać z kontekstu jakąś dawną historię i zrobić z niej sprawę jak
najbardziej aktualną. Technologia tutaj jest nowa, lecz idea stara jak świat –
„dziel i rządź”, jak mówi łacińska maksyma[1].
Katyń to przykład takiej tendencyjnej interpretacji historii, do
której się odwołano w ostatnich miesiącach, aby wbić klin między Polskę i Rosję,
aby przekształcić Polskę w amerykański przyczółek, rozdrażnić Polaków i
przesunąć NATO dalej na wschód. Narody instynktownie unikają niesnasek, ponieważ
wewnętrznie czują, że grozi to wojną. Polacy nie są tu wyjątkiem, w ostatnich
wyborach osunęli od władzy jednego z ogarniętych manią prześladowczą braci
Kaczyńskich, i oddali swe głosy na zdawałoby się, „poczytalną” Platformę
Obywatelską. Nowy premier, Donald Tusk, był znany z krytyki amerykańskich planów
utworzenia „tarczy” przeciwrakietowej w Polsce i zdawało się, że weźmie kurs na
polepszenie stosunków z Rosją. Podobnie Radek Sikorski, który został ministrem
spraw zagranicznych w rządzie Tuska, był uważany za „sceptyka” w sprawie budowy
„tarczy” w Polsce i Jarosław Kaczyński usunął go półtora roku temu ze stanowiska
ministra obrony we własnym, bardzo pro-amerykańskim rządzie. Lecz radość ze
zmian była przedwczesna – pierwszego lutego br. Sikorski poleciał do Waszyngtonu
i tam, w obecności sekretarza stanu Condolize Rice, przemienił się z Szawła w
Pawła – nie tylko przystał na instalację „tarczy” przeciwrakietowej, lecz
zgodził się, w imieniu Polski, także na ulokowanie w Polsce amerykańskich baz
wojskowych pod bezpośrednim dowództwem Pentagonu.
Co zmusiło polski Rząd do tak szybkiego przekucia lemieszy na
miecze? Znany polski historyk, mieszkający w USA 85-letni Iwo Cyprian
Pogonowski, skojarzył ten gwałtowny zwrot z katastrofą lotniczą tydzień
wcześniej: 23 stycznia na północy Polski
rozbił się wojskowy samolot CASA C-295, w którego katastrofie zginęło
dwudziestu wyższych oficerów polskiego lotnictwa wojskowego, łącznie z generałem
brygady Andrzejem Andrzejewskim, znanym ze swojego sprzeciwu wobec planów budowy
„tarczy” przeciw-rakietowej. Ten „bezpieczny” samolot transportowy rozbił się po
20 minutach od krótkiego międzylądowania na lotnisku wojskowym Krzesiny pod
Poznaniem, gdzie już znajduje się amerykańska baza lotnicza.
Pogonowski
przypomniał swoim polskim czytelnikom, że ta metoda walki z niepokornymi
„sojusznikami” jest od dawna stosowana przez Imperium Americanum. Zacytował
słowa Johna Perkinsa z jego książki „Wyznania ekonomicznego kilera” (ang.
Confessions of Economic Hit Man): „Jaime Roldos, prezydent
Ekwadoru, oraz Omar Torrijos, prezydent Panamy, obaj zginęli w katastrofach
lotniczych. Nie były to przypadkowe awarie – zabito ich dlatego, że sprzeciwiali
się klice bossów rządu, banków oraz korporacji, dążącej do stworzenia
ogólnoświatowego imperium. My, kilerzy ekonomiczni, nie zdołaliśmy ich sobie
podporządkować, i wtedy wzięły ich w swe łapy profesjonalni mordercy z CIA”.[2]
Po tej katastrofie lotniczej Rząd polski najwyraźniej zrozumiał,
że nikt z nim nie będzie żartował, i należy przyjąć amerykańskie żądania –
łącznie ze sterowanym przez Pentagon kolejnym nasileniem się antyrosyjskiej
histerii, tym razem pod hasłem Katyń.
Lecz o co tu chodzi obecnie? Katyń już od dawna zawołaniem
bojowym antykomunistycznie i antyrosyjsko nastawionych Polaków. Większość
Polaków – 70% badanych –
opowiedziało się za tym, aby przestać grzebać się w trupach, ale władze,
łącznie z Czwartą Władzą, czyli mediami – zignorowały wolę narodu. Jak podała
prasa, wszyscy skoszarowani w Polsce żołnierze mieli sposobność oglądniecia
filmu „Katyń”, najwyraźniej w ramach ich „podgotowki ideologicznej” do
przyszłych zadań bojowych.
Dzięki temu ostatniemu filmowi Andrzeja Wajdy, historia masowych
rozstrzeliwań polskich oficerów w lesie katyńskim znów pojawiła się na
czołówkach gazet i to nie tylko w Polsce. Wpływowy angielski tygodnik „The
Economist” stał się motorem nowej kampanii propagandowej drukując artykuł „Prawo
negacji”, w którym wezwał Rosjan do skruchy i wyrzeczenia się „potwornego
kłamstwa, które pod lufą stalinowskich karabinów narzucono powojennej Polsce, że
20 tysięcy wziętych do niewoli polskich oficerów było w Katyniu w roku 1940
rozstrzelanych nie przez wojska radzieckie, ale przez Niemców.”
„The Economist” nie przypomina czytelnikom, że to „potworne
kłamstwo” zostało – w sposób co prawda li tylko bierny – przyjęte do wiadomości
przez Trybunał Norymberski, w którym zasiadali, oczywiście nie „pod lufą
stalinowskich karabinów”, zarówno brytyjscy, jak i amerykańscy sędziowie. Ten
angielski tygodnik nie wspomina oczywiście o bezspornych zbrodniach przeciwko
ludzkości, popełnionych przez wojska angielskie i amerykańskie, o Dreźnie oraz o
Hiroszimie, za które nikt na razie nie zamierza się kajać.
Wiadomo, że w lesie katyńskim pod Smoleńskiem znaleziono około
cztery tysiące trupów – wśród nich byli Polacy i Rosjanie, zabici z rosyjskiej
oraz niemieckiej broni, jednak nie jest całkowicie jasne, kogo, ilu, kiedy i kto
tam rozstrzeliwał. Istnieje obszerna literatura w języku rosyjskim, polskim,
niemieckim i ukraińskim, w której przytaczane są różne sprzeczne dowody i
wersje. Jedno wiadomo na pewno, że obecnie temat Katynia rozdmuchiwany jest
przez agentów Imperium Americanum, by poróżnić ze sobą Rosjan i Polaków. Gdyby
nie to, kto by się zainteresował losami kilku tysięcy oficerów zabitych w
wojnie, w której ginęły miliony?
Chociaż wiele źródeł rosyjskich polemizuje z tym, należy się
zgodzić, że cztery tysiące wziętych do niewoli polskich oficerów rozstrzelało
NKWD. Oczywiście rozstrzeliwanie jeńców to zbrodnia, lecz na wojnie tak bywa.
Napoleon, ulubiony bohater Polaków,
rozstrzelał cztery tysiące jeńców po zdobyciu Jaffy w Palestynie, chociaż
obiecano im życie. A Druga Wojna Światowa w ogóle wyróżniała się lekceważeniem
międzynarodowych konwencji. Niemcy zabili miliony jeńców rosyjskich. Amerykańscy
okupanci pod dowództwem generała Eisenhowera
zagłodzili na śmierć milion jeńców niemieckich, zaś oficerów SS Anglosasi
rozstrzeliwali bez sądu i śledztwa, więc wielu niemieckich oficerów, dla
ratowania życia, uciekało do radzieckiej lub francuskiej strefy okupacyjnej.
Całkiem możliwe, że z pół miliona wziętych do niewoli przez
Armię Czerwoną polskich żołnierzy i oficerów rozstrzelano jeden procent[3]:
Znany malarz, mieszkający po wojnie we Francji Józef Czapski wspomina, że
wziętym do niewoli w roku 1939 polskim oficerom proponowano, aby na piśmie
odpowiedzieli, czy uważają Związek Radziecki za swego wroga. Wielu z dumą
odpowiedziało „tak” i zostało rozstrzelanych[4].
Między Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim był niewyrównany krwawy dług, po wojnie
w roku 1920 w polskich obozach
zginęło kilkadziesiąt tysięcy wziętych do niewoli sowieckich żołnierzy.
(Polska prokuratora nie podjęła, domaganego się przez władze post-komunistycznej
Rosji, śledztwa w sprawie śmierci 82,5 tys. żołnierzy Armii Czerwonej w polskiej
niewoli. W końcu lat dziewięćdziesiątych Rząd polski oficjalnie przyznał, że z
głodu i chorób w obozach jenieckich w 1920/21 roku zmarło około dwudziestu
tysięcy żołnierzy radzieckich, lecz obecnie nikt o tym nie pamięta). Choćby z
tego powodu wersja o rozstrzelaniu polskich oficerów przez NKWD wydaje się być
prawdziwa.
Lecz Katyń nie zaistniał w próżni: 20 lat wcześniej była krwawa
wojna, w której walczyli czerwoni i biali, Polacy, Żydzi, Rosjanie i Ukraińcy. W
roku 1918 Polska, która przedtem była pod zaborem „trzech cesarstw”, ogłosiła
niepodległość, którą uznała Rosja Radziecka. Przywódców nowej Polski – a przede
wszystkim Józefa Piłsudskiego, który podobnie jak Feliks Dzierżyński pochodził z
drobnej szlachty z Białorusi – to nie zadowoliło. Chciał on jeszcze podbić
Ukrainę, Białoruś, Litwę, Galicję, Kijów, Mińsk, Wilno i Lwów, pragnąc odtworzyć
Jagiellońską Polskę Trzech Narodów (Polaków, Ukraińców i złożoną głównie z
Białorusinów „Wielką Litwę”) w granicach z wieku XVII i XVIII. Na krótką metę
się to udało, lecz ten romantyczny pomysł realizowano przy pomocy krwawych
metod. Ukraińskie książki historyczne mówią o polskich represjach wobec ludności
niepolskiej oraz cerkwi prawosławnej, które to represje nasiliły się w czasie
faszyzującej „sanacji” lat trzydziestych. W tych, poprzedzających II Wojnę
Światową latach wzmogła się, odziedziczona jeszcze po czasach Austro-Węgier,
wrogość między Ukraińcami i Polakami. Po upadku Polski we wrześniu 1939 roku,
galicyjscy Ukraińcy chcieli okrutnie zemścić się na swoich wczorajszych
„panach”. Apogeum ich zemsty była rzeź na Wołyniu, gdzie ukraińscy nacjonaliści
wyrżnęli sześćdziesiąt tysięcy Polaków[5].
Dekolonizacja czasami odbywa się bardzo boleśnie, dla przykładu, niewolnicy z
Haiti, którzy wywalczyli wolność, na swojej połowie wyspy wyrżnęli wszystkich
białych, łącznie z kobietami i dziećmi.
Nie tylko Ukraińcy, lecz i Żydzi, stanowiący znaczny procent
ludności regionu, żywili wrogość do Polaków. Polscy żołnierze urządzili straszny
pogrom Żydów w zdobytym Wilnie, wyrżnęli cztery tysiące Żydów w miasteczku
Tetiewo; pomagali także atamanowi Petlurze, który urządzał na Ukrainie pogromy
pod osłoną polskiej armii.
Żydzi, którzy zajmowali stanowiska przywódcze w NKWD i w partii
komunistycznej, dążyli do zemsty i wykorzystywali nadarzające się do tej zemsty
okazje. Tak na przykład żydowski bojówkarz-mściciel zastrzelił Simona Petlurę.
Izraelska gazeta „Maariv” (z 21 lipca 1971 r.) pisała o udziale majora NKWD –
Żyda w rozstrzeliwaniach oficerów w Starobielsku. W Polsce jest wiele publikacji
o aktywnym udziale Żydów w walce z polskim ruchem narodowym. Polsko-amerykański
badacz Joachim Martillo pisał, że „praktycznie wszystkie stanowiska dowódcze,
zamieszane w morderstwa polskich przywódców oraz intelektualistów, zajęte były
przez Żydów”. Niedawno ukazała się książka Jana Tomasza Grossa „Strach” o
pogromach Żydów w powojennej Polsce; polscy krytycy Grossa tłumaczą napięcia
między Żydami i Polakami właśnie aktywnym udziałem Żydów w represjach i
rozstrzeliwaniach dokonywanych przez sowieckie NKWD. Żydzi stanowili większość
także w kierownictwie polskich organów bezpieczeństwa. W latach powojennych w
Żydach tkwiła wielka potrzeba zemsty. Abba Kowner, żydowski partyzant, utworzył
grupę „Mściciele” i
оtruł kilka tysięcy niemieckich jeńców wojennych.
Salamon Morel, żydowski czekista, komendant obozu w Jaworznie dla
niemieckich jeńców wojennych, zabił kilka tysięcy tych jeńców, wielu z nich
własnoręcznie. Gdy polskie sądy chciały pociągnąć go do odpowiedzialności,
uciekł do Izraela, tak samo jak Abba Kowner.
Z tego powodu historia Katynia wygląda trochę dziwnie:
mianowicie Anglicy nawołują by kajali się Rosjanie oraz Rosja, chociaż,
prawdopodobnie, za rozstrzelaniem oficerów stali owładnięci żądzą zemsty Żydzi,
zaś morderstw polskich oficerów na Ukrainie bezspornie dokonali Ukraińcy
(prokomunistyczni, profaszystowscy lub samostijni). Wydaje się zatem, że
tygodnik „The Economist” i pozostała zachodnia prasa powinna nakłaniać Polskę,
by zażądała skruchy i zadośćuczynienia od samostijnej („wolnej”) Ukrainy,
która nadała pośmiertnie order bohatera Stiepanowi Banderze, masowemu mordercy
zarówno Polaków jak i Żydów; nakłaniać by Polska zażądała skruchy i
zadośćuczynienia od niepodległego Izraela, gdzie ukryło się wielu morderców
jeńców wojennych, oraz zadośćuczynienia od niepodległej dziś Gruzji, gdzie żyją
potomkowie Stalina oraz Berii. Lecz Izrael, Ukraina i Gruzja są najbliższymi
sojusznikami Imperium Angloamerykańskiego, zaś Rosja jest jego głównym
przeciwnikiem.
Co zatem robić? Po prostu, nic nie robić. Najwyższy czas
zapomnieć o tej podłej historii pierwszej połowy wieku XX-go, biorąc tutaj
przykład ze starożytnych Greków. W demokratycznych już Atenach, po krwawej
wojnie domowej ogłaszono tak zwaną „amnezję”: w imię społecznego spokoju
zakazano, pod karą śmierci, publicznie wspominanie, kto i z kim walczył, i jakie
popełnił zbrodnie. Imperium Angielskie, a po nim Amerykańskie, stosując
starożytną zasadę „dziel i rządź” stale zachęca do rozdrapywania dopiero co
zabliźnionych ran konfliktów etnicznych oraz religijnych. Nieustannie się nam
przypomina o wielowiekowym sporze islamskich sunnitów i szyitów, Arabów i
Persów, muzułmanów i chrześcijan, Polaków i Rosjan. Najwyższy czas już zapomnieć
o wojnie domowej w Europie[6]
sprzed ponad sześdziesięciu lat i związanych z nią bestialstwach, zamknąć muzea
Holokaustu oraz oddziały IPN i przekazać filmy o Katyniu oraz książki o
Jedwabnem do archiwum, gdyż w przeciwnym wypadku będziemy skazani na ciągłe
powtarzanie się historii.
dr Marek Głogoczowski – znany (zwłaszcza poza granicami
ojczystego kraju) polski filozof, Izrael Szamir – pisarz rosyjsko-izraelski.
Często współpracują oni na stronach
www.israelshamir.net i
www.zaprasza.net . Artykuł powyższy pojawił się na
www.inosmi.ru ,
http://www.warndpeace.ru/ , oraz
http://www.inosmi.ru/translation/239802.html israelshamir.net/ru.htm ,
www.Israel_shamir.livejournal.com , oraz
www.community.livejournal.com/polskarosja i ich portalach.
[1] Łacińska zasada „divide et
impera” stanowi fundament funkcjonowania IMPERIÓW KOMERCYJNYCH. W
starożytności była to przede wszystkim Kartagina i (po części)
demokratyczne Ateny, a w czasach nowożytnych Anglia oraz Stany
Zjednoczone. Ich motorem ekspansji jest podział polis na
zwalczające się (przynajmniej pozornie) części zwane partiami (od
partes – części). IMPERIA TOTALITARNE (CAŁOSCIOWE) są budowane na
zasadzie odwrotnej, mianowicie łączenia partii w jedną całość (np.
PZPR), a także organicznego łączenia ze sobą na pozór wrogich sobie
religii i grup etnicznych: w komunistycznej Jugosławii przez
kilkadziesiąt lat udało się zorganizować współżycie Serbów z Chorwatami;
w ZSRR Stalin celowo połączył kaukaskie prawosławno-muzułmańskie ludy
Kabardyńców i Bałkarów w jedną republikę, itd. Oczywiście z momentem
nadejścia Rządów Boga Mamona – zwanych „zachodnią demokracją” –
wszystkie od dawna zabliźnione rany oraz waśnie etniczno-religijne
zaczynają, ku uciesze „Pana”, odżywać na nowo.
[2] Pogonowski napisał dosłownie,
cytując Perkinsa „"skończysz tak jak Allende w Chile, Arbenz w
Guatemali lub Lumumba w Kongu. Obydwaj byli nieposłuszni i obydwaj
zginęli w katastrofach lotniczych w 1981 roku. " Ponieważ jest to
nieścisłość (Lumumba i Allende zginęli dużo wcześniej), Szamir
przytoczył, z “Wyznań ekonomicznego kilera”, cytat oryginalny.
[3] W
powyższym tekście występują cyfry, które są przedmiotem kontrowersji
stron zainteresowanych ich powiększeniem (lub ukryciem). Na przykład
polskie źródła emigracyjne mówią o 250 tysiącach polskich jeńców
wojennych po klęsce wrześniowej 1939 na terenie ZSRR (p://www.electronicmuseum.ca/Poland-WW2/ethnic_minorities_occupation/jews_1.html
), natomiast źródła rosyjskie podają, iż było pół miliona takich
jeńców. Rosja obecnie twierdzi, że po wojnie polsko-bolszewickiej w roku
1920 w polskich obozach jenieckich zmarło, z głodu i chorób, aż 82,5
tysiąca żołnierzy sowieckich, polska strona obecnie utrzymuje, że zmarło
ich mniej niż 20 tysięcy, itd. Tłumacząc te różnice Szamir nam napisał:
„Żydzi twierdzą, że w trakcie II Wojny Światowej zginęło sześć
milionów Żydów, a rewizjoniści Holokaustu, że była to cyfra dziesięć
razy mniejsza. Tak jest obecnie, ja wziąłem me cyfry z książek
rosyjskich, zwłaszcza z najnowszej, kapitalnej „Historii wojen
polsko-bolszewickich lat 1918—1939” Michaiła Iwanowicza
http://militera.lib.ru/research/meltyukhov2/index.html”
[4] Ponad dziewięćdziesięcioletni
obecnie ekonomista Franciszek Rakowski opisał przyczyny „samobójczego”
zachowanie się polskich oficerów w sowieckiej niewoli w książce
„Przemiany i szanse socjalizmu”. (Warszawa, 2004), w sposób następujący:
„Ogromna większość polskich oficerów (oprócz nielicznej grupy
polskich komunistów, których wypuszczono z tych obozów na wolność)
nienawidziła ZSRR bardziej niż kiedykolwiek, nie tylko ze względu na
swoje najczęściej burżuazyjne pochodzenie, ale również z powodu utraty
niepodległości, a ponadto cieszyła się z nieudolności ZSRR w wojnie z
Finlandią, co miało dowodzić, że ZSRR to kolos na glinianych nogach i
nie chciała przyjąć propozycji ... tworzenia antyniemieckich legionów,
które brałyby udział w przyszłej wojnie z Niemcami.”
[5] Mieszkający we Wrocławiu
przesiedleńcy z Wołynia pamiętają, że wrogość między Ukraińcami i
Polakami istniała jedynie po polskiej stronie granicy z roku 1920. We
wsiach, które znajdowały się po stronie radzieckiej, między Polakami i
Ukraińcami nie było żadnych zatargów i sytuacja była normalna także w
czasie okupacji niemieckiej w latach 1941 – 44.
[6] Według opinii rozpowszechnionych w
Indiach (patrz książka Salmana Rushdie „Ostatnie westchnienie Maura” z
1985 roku), „II Wojna Światowa w Europie polegała na tym, że pobiły
się ze sobą rozmaite odmiany Żydów”.
|